Często w gabinecie spotykam pary, które mówią, że „oddaliły się od siebie”, „że już nie jest jak kiedyś” czy „nie mamy ze sobą nic wspólnego”.
Po wielu rozmowach okazuje się, że problemem jest bliskość, a właściwie jej brak. W takiej sytuacji mam wrażenie, że potrzebny jest „restart” w związku, czyli powrót do definicji bliskości.
Czym jest dla Ciebie bliskość? – na to pytanie często partnerzy odpowiadają całkowicie inaczej. Ale niezależnie od definicji, każdy z partnerów czuje jej brak.
Moim zdaniem bliskość (niezależnie od definicji) może istnieć tylko kiedy spełnimy kilka warunków:
- Zaufanie i gotowość – czyli pozwolenie sobie na otwartość, gotowość żeby podzielić się trudnymi dla Ciebie rzeczami z drugą osobą.
- Poczucie bezpieczeństwa – pewność, że druga osoba Cię nie odrzuci i zaakceptuje takim jakim jesteś.
- Uwaga i czas – zainteresowanie Twoje i drugiej osoby, często świadomie poświęcony czas na rozmowę i zbliżenie.
Żeby spełnić te warunki potrzeba wiele odwagi. Nie łatwo jest dzielić się tym co jest w nas najgłębiej, Żeby spełnić te warunki potrzeba wiele odwagi. Nie łatwo jest dzielić się tym co jest w nas najgłębiej, dzielić się słabościami, porażkami, trudnymi myślami. Ale to jest jeden z najważniejszych elementów bliskości. Polega to na wpuszczeniu drugiej osoby do naszego wewnętrznego świata, na zaproszeniu jej do naszej skrytej i bezbronnej części, do której nie wpuszczamy przypadkowych osób.
Z drugiej strony potrzebna jest też ogromna gotowość przyjęcia tego, co partner ma w środku i czym się dzieli. I tu pojawia się pojęcie używane w terapii skoncentrowanej na emocjach (EFT) – dostępność emocjonalna. Można wytłumaczyć to w na podstawie metafory z wiaderkiem. Wyobraźmy sobie, że każdy z nasz ma w sobie wiaderko na emocje o określonej pojemności, w którym gromadzi się wszystko co się dzieje. Smutek, lęk, złość, radość itd. kumulują się właśnie w tym wiaderku. Przez cały dzień zbieramy tam emocje. Wiaderko ma określoną pojemność i nie przyjmie więcej emocji niż jest w stanie pomieścić.
W sytuacji kiedy nasze wiaderko jest pełne i nasz partner dzieli się swoimi trudnościami (próbuje się do nas zbliżyć), nie będziemy w stanie tego przyjąć. Nasze emocje „wyleją się” zanim przyjmiemy wszystko co chce przekazać nam partner.
Przykład:
Ona: Kochanie, chciałam powiedzieć Ci, że kiedy byliśmy na imprezie tydzień temu to strasznie było mi przykro jak powiedziałeś, że nie chcesz być ze mną w drużynie grają w kręgle…
On: Ale to dlatego, że ostatnio graliśmy razem i chciałem żebyśmy grali chłopaki vs. dziewczyny.
W tym krótkim przykładzie, zanim ona zdążyła podzielić się bólem i trudnością, on zaczął się bronić i tłumaczyć. Ważną rzeczą do zapamiętania w takich rozmowie jest to, że to nie koniecznie musi mieć coś w wspólnego z „prawdą obiektywną”. Każdy w takiej sytuacje ma swoją prawdę i emocje, które są prawdziwe i niezależnie od tego jakie są, mają prawo być! I kluczowe jest uważnienie ich, pozwolenie drugiej osobie na przeżycie tego i przyjęcie ich dokładnie w takiej formie w jakiej je otrzymujemy.
Ogromną trudnością jest zaakceptowanie, że partner może czuć i myśleć inaczej. A jeszcze trudniejsze wydaje się przyjęcie tego, bez tłumaczenia, bez racjonalizacji. Przyjęcia tego jakim jest. Np.
Ona: Kochanie, chciałam powiedzieć Ci, że kiedy byliśmy na imprezie tydzień temu to strasznie było mi przykro jak powiedziałeś, że nie chcesz być ze mną w drużynie grają w kręgle…
On: Rozumiem, co czułaś kiedy to powiedziałem?
Budowanie bliskości polega na przyjęciu trudności drugiej osoby. I to co widzicie wyżej to początek rozmowy, w której możemy wyczyścić to co nam „leży na sercu”. Ale żeby to zrobić i pozwolić sobie na tak duże ryzyko zranienia musimy zadbać o 3 warunki wymienione na początku. Bez uwagi, czasu, poczucia bezpieczeństwa i zaufania to będzie praktycznie niewykonalne.